Chemicznie Kosmetycznie : listopada 2015

DIY: PRZEPIS NA NATURALNY SUCHY SZAMPON

Pierwszy suchy szampon stworzono ponad 40 lat temu, ale dopiero od niedawna kosmetyk ten zaczął zyskiwać popularność. Stosuje się go awaryjnie lub w warunkach, w których nie ma możliwości umycia włosów, w celu ich odświeżenia i/lub nadania objętości. Produkt ten zawiera składniki pochłaniające nadmierną ilość sebum, jednak nie powinno się go stosować regularnie, ponieważ nie zastąpi on tradycyjnego szamponu do włosów.

Osobiście nie jestem fanką tego typu produktów i stosuję je sporadycznie, w sytuacjach podbramkowych (np. nagłe wyjście, gdy nie ma czasu na mycie i wysuszenie włosów).

Drogeryjne suche szampony w sprayu, poza składnikami odświeżającymi włosy, mają także sporo innych substancji, które niekoniecznie są dobre dla skóry głowy. Dzisiejszy przepis stanowi alternatywę dla drogeryjnego suchego szamponu. Wykonamy go z naturalnych, tanich i powszechnie dostępnych produktów. Stosowałam już wiele sklepowych suchych szamponów, jednak po przetestowaniu tego samodzielnie wykonanego, efekt przerósł moje oczekiwania. Włosy wyglądały na odświeżone, dzięki pozbyciu się nadmiaru sebum, skóra głowy nie swędziała. Poza tym jego zapach w wersji do ciemnych włosów jest przyjemny. Kosmetyk można wykonać w każdym momencie, wystarczy mieć pod ręką jedynie dwa składniki, a oto przepis:

Naturalny, domowy suchy szampon

wersja dla ciemnych włosów:

1/3 szklanki ciemnego naturalnego kakao

2 łyżki skrobi kukurydzianej

wersja dla jasnych włosów:

1/3 szklanki skrobi kukurydzianej

2 łyżki sody oczyszczonej

Składniki należy dobrze wymieszać, aby nie było grudek. Do gotowej mieszanki opcjonalnie można dodać 2-3 krople olejku eterycznego, aby uzyskać odświeżający, przyjemny zapach. Produkt można trzymać w miseczce, opakowaniu po pudrze/kremie i aplikować go palcami lub dużym pędzlem np. do pudru bądź wykorzystać solniczkę/pieprzniczkę/opakowanie po talku i wysypywać niewielką ilość mieszanki na skórę głowy. Kosmetyk najlepiej wmasować we włosy u nasady głowy, przy przedziałku. Nadmiar produktu można usunąć, rozczesując włosy grzebieniem lub pochylając głowę i strzepując pyłek.

Suchy szampon daje natychmiastowy efekt, jednak jest to „maskowanie” przetłuszczonych włosów, ponieważ produkt nie czyści skóry głowy.

29.11.15
0 komentarzy

NAJDZIWNIEJSZE SKŁADNIKI STOSOWANE W KOSMETYKACH

KOSMETYKI

25.11.15
0 komentarzy

BEZPIECZEŃSTWO STOSOWANIA LAMP UV W ZABIEGU MANIUCURE

KOSMETYKI

Każda kobieta pragnie, aby jej dłonie wyglądały pięknie i nieskazitelnie. Istnieje wiele metod zdobienia paznokci, znacznie trwalszych od tradycyjnych lakierów.
Manicure żelowy czy hybrydowy stał się bardzo popularny w ostatnich latach. W obu technikach wykorzystywane są lampy UV, utwardzające lakier. W związku z tym, że promieniowanie UV jest niebezpieczne dla skóry, pojawiły się niekompetentne informacje i artykuły, mówiące o szkodliwości takich lamp i ich wpływie na rozwój czerniaka. Czy rzeczywiście lampy UV używane do stylizacji paznokci, mogą być niebezpieczne? Nie, ponieważ w tym przypadku ekspozycja na promieniowanie UV trwa bardzo krótko. Poza tym moc takiej lampy jest niewielka, zdecydowanie niższa niż np. w solarium.
Naukowcy z Rapid Precision Testing Laboratories w Cordova, wykazali, że lampy UV stosowane w zabiegu manicure są bezpieczne i nie powodują raka skóry. W badaniach, które prowadzili m. in. dr John C. Dowdy i dr Robert Sayre, oceniono sześć lamp UV do utwardzania paznokci. Były to produkty najbardziej popularne w Stanach Zjednoczonych. Lampy zbadano w trzech pozycjach, 1 cm powyżej powierzchni, gdzie spoczywa ręka w trakcie zabiegu i 20 cm od źródła światła pod kątem zera oraz 45 stopni.
Wykazano, że łączna ekspozycja na promieniowanie UV w lampie, stanowi jedynie ułamek dopuszczalnej dziennej dawki. Poza tym lampa UV użytkowana zgodnie z jej przeznaczeniem, nie jest stosowana u jednej osoby codziennie. Ryzyko rozwoju złośliwego raka skóry po zastosowaniu lamp jest 11-46 razy mniejsze niż po ekspozycji na światło słoneczne. Praktycznie niemożliwym jest przekroczenie bezpiecznych poziomów promieniowania, stosując lampy UV do paznokci. Człowiek pochłania więcej promieniowania UV, trzymając kierownicę samochodu, czy rozmawiając przez telefon komórkowy na zewnątrz niż korzystając z tego typu lamp.
W przypadku osób szczególnie narażonych na ryzyko zachorowania na raka skóry lub stosujących leki, uwrażliwiające skórę na promieniowanie UV, można nałożyć na dłonie filtr z wysokim SPF lub skorzystać ze specjalnych rękawiczek, chroniących przed promieniowaniem (takich jak na zdjęciu poniżej).

20.11.15
0 komentarzy

BALSAM KAPUCYŃSKI JAKO NATURALNE LEKARSTWO

MEDYCYNA

O istnieniu nalewki, jaką jest balsam kapucyński, dowiedziałam się kilka miesięcy temu. Na forach internetowych można znaleźć wiele pochlebnych opinii na temat tego preparatu. Podchodziłam do nich bardzo sceptycznie i nie wierzyłam w dobroczynne działanie tej mikstury, dopóki nie złapało mnie przeziębienie. Wtedy zakupiłam ten produkt, przetestowałam go na własnej skórze i … naprawdę pomógł!
Czym tak właściwie jest balsam kapucyński i kiedy można go stosować? Jest to naturalny preparat, w skład którego wchodzi: alona, kłącze rzewienia, ekstrakt kory kruszyny, propolis, miód, korzeń arcydzięgla, zestaw żywic balsamicznych. Balsam zawiera ok. 60% (v/v) etanolu. Nie powinien być stosowany przez kobiety w ciąży, matki karmiące, przy ostrych zapaleniach wątroby, woreczka żółciowego i nerek, a także przez osoby uczulone na miód lub propolis.
Do jego zadań należy wzmocnienie organizmu i regulacja pracy układu pokarmowego. Balsam kapucyński można stosować:
- przy próchnicy i psuciu się zębów,
- w stanach zapalnych gardła, krtani, płuc,
- na wzdęcia,
- do odrobaczenia dorosłych/dzieci,
- na zagojenie ran ciętych, kłutych,
- do usunięcia brodawek, liszaja, krost, opryszczki,
- na wzmocnienie organizmu,
- na skurcze żołądka, kolki,
- na uśmierzenie bólu głowy.

Balsam ma specyficzny, ziołowo-żywiczny zapach. Smakuje przeokropnie, ale spokojnie da się go wypić. W przypadku osób mających bardziej wrażliwe kubki smakowe lub u dzieci można aplikować go na cukier. Zalecana dawka u dzieci to 10-20 kropli, a u dorosłych 40-50 kropli, 2-3 razy dziennie. Preparat należy stosować przez 3 tygodnie, a następnie zrobić tydzień przerwy. Później można wrócić do systemu 3-tygodniowego lub pić raz na kilka dni w wyżej wymienionych dawkach. Balsam można kupić przez Internet oraz stacjonarnie w punktach sprzedaży przy klasztorach i niektórych sklepach zielarskich. Butelka 50 ml kosztuje ok. 13 zł,100 ml- ok. 23 zł, 200 ml- ok. 46 zł.
Mnie balsam kapucyński pomógł przy przeziębieniu. Ponadto, od kiedy go stosuję, mam lepszą odporność i nie choruję, nawet jeśli mam kontakt z osobami chorymi/przeziębionymi. Preparat stosowałam także kilkakrotnie na krostki na twarz/ciele i dzięki balsamowi w ciągu nocy znikały lub zmniejszały swoje rozmiary.
W Internecie możemy znaleźć opinie mówiące o tym, że balsam kapucyński jest bardzo pomocny przy nawracającym zapaleniu oskrzeli, anginie, problemach z zatokami oraz jest skuteczny w zwalczaniu pasożytów.

Myślę, że warto zaopatrzyć się w ten preparat, szczególnie w okresie jesienno-zimowym, gdy spada odporność organizmu.

15.11.15
2 komentarzy

BIMATOPROST W ODŻYWKACH DO RZĘS

KOSMETYKI

Rzęsy odpowiadają przede wszystkim za ochronę oka przed kurzem i zanieczyszczeniami, ale niewątpliwie stanowią też ważny walor estetyczny. Większość kobiet pragnie, by ich rzęsy były gęste i długie. Aby osiągnąć ten efekt, konsumentki bardzo często stosują odżywki do rzęs, a producenci opracowują coraz to nowe, lepsze receptury. Od kilku lat dużym zainteresowaniem cieszą się odżywki, zawierające bimatoprost (np. Revitalash, Long4lashes, Xlash, BodetkoLash, FEG-Eyelash Enhancer). Przy regularnym stosowaniu, dają one spektakularny efekt, rzęsy wyglądają jak firanki. Niestety poza dobrymi efektami, mogą pojawić się także nieprzyjemne skutki uboczne. Bimatoprost to substancja czynna, stosowana powszechnie w kroplach do oczu u osób cierpiących na jaskrę lub nadciśnienie wewnątrzgałkowe. Obniża on ciśnienia wewnątrzgałkowe poprzez zwiększenie odpływu cieczy wodnistej z oka. Efektem ubocznym stosowania bimatoprostu w kroplach do oczu jest nadmierny wzrost długości rzęs, co wykorzystali producenci kosmetyków. Opracowali oni skuteczne odżywki na porost rzęs, zawierające mniejsze stężenie substancji czynnej niż w leczniczych kroplach.

Rzęsy osiągają długość 8-12 mm w liczbie 150-250 na górnej powiece i 6-8 mm w ilości 50-150 rzęs na dolnej. Cykl wzrostu włosa, trwający kilka miesięcy dzielimy na 3 podstawowe fazy: anagen, katagen i telogen. Bimatoprost przedłuża fazę wzrostu włosa, czyli anagen. Dłuższy czas trwania tej fazy sprawia, że rzęsy stają się znacznie dłuższe, zwiększa się także ich grubość. Pierwsze efekty są widoczne po kilku tygodniach używania odżywki. Skuteczność preparatów z bimatoprostem jest na tyle duża, że stosowane są przez osoby borykające się z problemem łysienia oraz przez pacjentów, którzy stracili rzęsy po chemioterapii. Po odstawieniu kosmetyku, rzęsy przechodząc kolejno fazy: katagen i telogen, wracają do pierwotnego wyglądu.

Działania niepożądane bimatoprostu

Bimatoprost jest lekiem, więc podobnie jak inne substancje lecznicze, wywołuje efekty uboczne. Poza nadmiernym wzrostem, zagęszczeniem i ściemnieniem rzęs, czyli pożądanymi rezultatami, może powodować wiele działań niepożądanych: przekrwienie spojówek, świąd, stany zapalne rogówki i spojówki, pieczenie, podrażnienie i łzawienie oczu, pogorszenie ostrości widzenia, ból oka i głowy, wzmożona pigmentacja tęczówki oraz skóry wokół oczodołu. Ciemnienie skóry wokół oka przeważnie ustaje po kilku tygodniach od zaprzestania stosowania bimatoprostu, jednak pozostałe efekty uboczne, takie jak zmiany zabarwienia tęczówki, mogą mieć charakter trwały. Do innych skutków możemy zaliczyć nadmierny wzrost włosków w wewnętrznym oraz pod zewnętrznym kącikiem oka, a także w innych miejscach, na które będziemy regularnie nanosić odżywkę bądź w miejscach, na które będzie ona nieświadomie spływać.
Aby nie narazić się na działanie niepożądane, tego typu odżywki do rzęs należy stosować po dokładnym oczyszczeniu skóry wokół oczu. Szczególną ostrożność powinny zachować osoby z przewlekłymi chorobami narządu wzroku, jak jaskra lub te, u których pojawiły się podrażniania lub zaczerwieniania. W takiej sytuacji najelpszym wyjściem będzie konsultacja ze specjalistą. Preparaty z bimatoprostem należy używać nie częściej niż raz dziennie, najlepiej wieczorem. W wypadku dostania się odżywki do oczu, należy delikatnie przepłukać je ciepłą wodą.
Obecne na rynku odżywki do rzęs są przebadane i uznane przez dermatologów i oftalmologów za bezpieczne, należy jednak stosować je zgodnie z instrukcją, a w razie wystąpienia skutków ubocznych, skontaktować się z lekarzem.

11.11.15
0 komentarzy

CZY DROGIE KREMY SĄ LEPSZE OD TYCH TANICH?

KOSMETYKI

Rynek kosmetyków pielęgnacyjnych jest bardzo bogaty, a konsumenci oszołomieni ilością oraz różnorodnością kuszących opakowań, nie zawsze potrafią dobrać odpowiedni dla siebie preparat. Wielu z nich uważa, że wysoka cena specyfiku decyduje o jego jakości, a bardzo często tak nie jest. Nie ma bowiem naukowego uzasadnienia dla ceny kremu do twarzy przekraczającej 100 zł. Produkcja samego kremu to koszt ok. 10 zł za 100 ml, do tego trzeba dodać koszty związane z produkcją, badaniami, marketingiem, certyfikatami itd. Wiele osób pewnie będzie w szoku, bo jak krem, który w drogerii kosztuje 500 zł może być warty tylko 10 zł? Otóż może, bo większość jego składników jest bardzo tania, a te drogie dodawane są w niewielkich ilościach. Podstawowym składnikiem kremu jest woda (przeważnie 70- 80%), na drugim miejscu w masowych kosmetykach znajduje się najczęściej tani olej mineralny lub w przypadku lepszych kosmetyków oleje roślinne, natomiast droższe składniki takie jak retinol, wyciąg np. z kawioru stosuje się w śladowych ilościach.
Na rynku są kosmetyki warte swojej ceny, jednak w przypadku zakupu kosmetyku z wysokiej półki, w zdecydowanej większości płacimy przede wszystkim za reklamę. Zastanawialiście się czasem, dlaczego kosmetyki pewnych producentów znajdują się w zasięgu naszego wzroku, a inne ułożone są powyżej/poniżej? To także chwyt marketingowy, ponieważ częściej sięgamy po kosmetyki, znajdujące się na linii oczu, a nie te, które leżą na samym dole. A co z jakością? No cóż, z nią bywa różnie. Owszem kosmetyki selektywne mają zdecydowanie lepsze, bardziej trwałe opakowanie, a ich design bardziej przyciąga nasz wzrok. Powinniśmy jednak bardziej skupić się na ich składzie, a nie wyglądzie zewnętrznym. Właśnie ten skład jest często bardzo kiepski i podobny do składu kremów, które kosztują kilkanaście razy mniej. Kupno kremu o słabym składzie za krocie jest według mnie tak samo nielogiczne jak kupno drogiego, markowego płaszcza na zimę, składającego się w 100% z poliestru.
Czas na konkretne przykłady poparte badaniami. Na zlecenie Fundacji Pro-Test, pewne specjalistyczne laboratorium przeprowadziło badanie na 13 przeciwzmarszczkowych kremach pod oczy. Testowano produkty z różnych pólek cenowych: od Clinique, przez StriVectin, Lancome po Avon czy Nivea. Dodatkowo jako placebo laboratorium przebadało zwykły, niedrogi krem nawilżający, którego producent nie zadeklarował żadnego działania przeciwzmarszczkowego. Badania wykazały, że po stosowaniu kremu placebo zmarszczki były mniej widoczne niż po użyciu produktu przeciwzmarszczkowego znanej, luksusowej marki za ponad 400 zł.
Kolejny test przeprowadziła hiszpańska Organizacja Konsumentów i Użytkowników (OCU) , w którym przebadała 14 różnych kosmetyków na 995 kobietach, które stosowały je przez miesiąc. Hiszpanie ocenili nawilżenie skóry i wygładzanie zmarszczek po użyciu testowanych kremów. Najskuteczniejszym specyfikiem okazał się krem z Lidla za 2,99 euro, droższe specyfiki wypadły znacznie słabiej. Wniosek nasuwa się sam- czasem nie warto przepłacać.

Jeżeli krem za kilkaset złotych lub więcej poprawia komuś samopoczucie, a po jego aplikacji patrzy w lustro i mówi: ''Wyglądam jak milion dolarów '' - to być może rzeczywiście działa. Ja jednak jestem zdania, że to efekt placebo i lepiej wydać mniejszą kwotę na krem o dobrym, naturalnym składzie lub zrobić go samemu, kupując półprodukty.
To nie kosmetyki, ale zdrowy tryb życia, odżywianie i geny mają największy wpływ na naszą cerę. Jeśli nie dbamy o siebie od wewnątrz, to żaden krem nie uczyni cudów, a już z pewnością nie usunie głębokich zmarszczek, silnych przebarwień i innych niedoskonałości. Jestem zdania, że lepiej zainwestować w zabiegi z zakresu kosmetologii czy medycyny estetycznej, które rzeczywiście poprawią jakość skóry niż „luksusowe” kremy o kiepskim składzie.

7.11.15
2 komentarzy

FORMALINA W SAMOOPALACZACH

KOSMETYKI

Ze względu na to, że jesienią częściej sięgamy po kosmetyki, które nadają opaleniznę naszej skórze, czyli samoopalacze i balsamy brązujące, postanowiłam zwrócić uwagę na ważny aspekt w przechowywaniu tego typu preparatów. Kosmetyki te zawierają substancje barwiące skórę, najczęściej Dihydroksyaceton (INCI: Dihydroxyacetone) w stężeniu około 5% w samoopalaczach i 2-3 % w balsamach brązujących. Substancja ta zabarwia skórę w wyniku reakcji z aminokwasami, zawartymi w naskórku. Na skutek tego tworzą się barwne, nierozpuszczalne w wodzie pigmenty- melanoidyny, nadające brązowy odcień wierzchnim warstwom stratum corneum. Reakcja przebiega z wydzieleniem charakterystycznego zapachu.

W kwietniu 2004 niemiecki magazyn ÖKO-TEST przetestował 24 samoopalacze. Wyniki tego eksperymentu były bardzo niepokojące. Otóż 21 z 24 przebadanych samoopalaczy wydzieliło na skórze formalinę. Co było przyczyną? Rozpad DHA, czyli dihydroksyacetonu. Substancja ta jest stabilna w pH 4-6 oraz temperaturze do 8 stopni Celsjusza. Pod wpływem ciepła DHA rozpada się na mniejsze związki, m. in. aldehyd mrówkowy, zwany inaczej formaldehydem. 35-40% roztwór tej substancji znany jest również jako formalina. Konsument nie ma wpływu na to, jak producent obchodził się z DHA przed wyprodukowaniem kosmetyku. Długie przechowywanie dihydroksyacetonu w ciepłym pomieszczeniu oraz duża ilość wody w produkcie sprzyja powstawaniu formaldehydu, który zgodnie z rozporządzeniem CLP (rozporządzenie podejmujące temat klasyfikacji,oznakowania i pakowania substancji oraz mieszanin) został sklasyfikowany jako rakotwórczy kat. 1B oraz jako mutagenny kat. 2.

Absolutnie nie odradzam używania samoopalaczy i produktów brązujących, zawierających dihydroksyaceton, ponieważ sama je stosuję. Zalecane jest jednak wybieranie kosmetyku z jak największą zawartością tłuszczu i przechowywanie go w lodówce, aby zminimalizować ryzyko wytworzenia rakotwóczej formaliny w produkcie.

3.11.15
2 komentarzy

Pages

DIY: PRZEPIS NA NATURALNY SUCHY SZAMPON

NAJDZIWNIEJSZE SKŁADNIKI STOSOWANE W KOSMETYKACH

BEZPIECZEŃSTWO STOSOWANIA LAMP UV W ZABIEGU MANIUCURE

BALSAM KAPUCYŃSKI JAKO NATURALNE LEKARSTWO

BIMATOPROST W ODŻYWKACH DO RZĘS

CZY DROGIE KREMY SĄ LEPSZE OD TYCH TANICH?

FORMALINA W SAMOOPALACZACH

O autorce i blogu

KATEGORIE

OSTATNIE POSTY

ARCHIWUM

POPULARNE POSTY